Tekst Wierszowana miłość
liczący 5857 znaków był czytany 148 razy
Strona Alana Bita
Wierszowana miłość
Od dzieciństwa marzyłem o idealnej miłości. Kochałem o tym czytać, zwłaszcza wiersze. W końcu sam je zacząłem pisać. Pisałem o miłościach szczęśliwych ale częściej nieszczęśliwych. Nawet miałem marzenie, żeby wydać tomik wierszy. Skończyło się tym, że napisałem tekst prozą z wplecionymi wierszami jakby autorstwa głównego bohatera. Stworzyłem, więc postać pazia, który dostaje się na dwór królowej Bony i zakochuje w jednej z dam dworu.
Tymczasem poza nieciekawym życiem szkolnym udało mi się zakwalifikować do pracy w rozgłośni radiowej. Najpierw przeszedłem testy w studiu, które okazały się dla mnie całkiem pomyślne, zarówno pod względem dobrego brzmienia mojego głosu za pośrednictwem radia, jak też bezbłędnego i z dobrą intonacją czytania. Następnie dostałem pierwsze zadanie, które miałem realizować z pewną dziewczyną.
- Cześć! Jestem Asia. Mamy zrobić reportaż o wernisażu tej znanej malarki, która wróciła z zagranicy do naszego miasta.
- Cześć – wybąkałem z trudem, bo dziewczyna od razu wydała mi się spełnieniem marzeń o moim ideale.
W trakcie tej pracy moja słabość do dziewczyny jeszcze się pogłębiła, ale nie potrafiłem zrobić niczego aby nas do siebie zbliżyć. Jakoś udało nam się zrobić ten reportaż i kiedy już skończyliśmy pracę w studio zdobyłem się na odwagę by zaproponować:
- Ciemno już! Może pozwolisz, że cię odprowadzę?
- O nie. Dzięki za troskę, ale mój chłopak obiecał przyjść po mnie.
To mi kompletnie podcięło skrzydła. Nie potrafiłem wyobrazić sobie konkurowania o względy dziewczyny. Myślałem zresztą, że podobnie jak ja zakochuje się tylko raz. Nie odważyłem się już więcej pojawić w rozgłośni. Uległem też namowom mamy i poszedłem na pielgrzymkę do Częstochowy. Nawet mi się spodobało i pomyślałem, że już na tej ziemi nie znajdę miłości, więc jedyne, co mi pozostaje to zwrócić się do Boga. W tym stanie ducha wybór seminarium duchownego wydał mi się zupełnie naturalny. Kiedy byłem już po drugim roku mama poprosiła mnie bym udał się z nią na pielgrzymkę do Ziemi Świętej.
Kiedy siedziałem w samolocie gotowym do wylotu do Izraela nagle usłyszałem:
- Maciek! To ty?
Głos ten pochodził od przechodzącej dziewczyny. Tej samej, w której przed laty się zakochałem. Nie miałem jak uciec od kontaktu z Asią, bo okazało się, że jest też w tej niewielkiej pielgrzymkowej grupie i wkrótce doszło do rozmowy:
- Dlaczego tak nagle zniknąłeś? Wtedy z rozgłośni – pytała.
- Miałem kłopoty rodzinne – odpowiedziałem wymijająco.
- Widzę, że chcesz zostać księdzem. Nigdy nie myślałeś, żeby się ożenić? – była w niewygodny dla mnie sposób dociekliwa.
- Kiedyś marzyłem o ziemskiej miłości. Nawet pisałem wiersze – starałem się uciec w rozmowie od rzeczywistości.
- Kocham wiersze. Może mi przedstawisz jakiś swój?
Trochę się musiałem przełamać, ale wyrecytowałem jeden z sonetów, który jakoś wrył mi się w pamięć. Wtedy Asia rozszerzyła oczy szeroko.
- Ależ ja znam ten wiersz. To na pewno twój?
- Skąd go możesz znać? – zdziwiłem się.
- Z bloga „Przygody pazia SÅ‚awka na dworze królowej Bonyâ€. To nie ty pisaÅ‚eÅ›? Nie znasz tego? – byÅ‚a bardzo dociekliwa.
Zrobiłem się czerwony jak burak. Czułem się jak sztubak przyłapany na niecnym uczynku, bo zapomniałem, że tę historię pisałem w Internecie korzystając z małego grona przyjaciół, którzy wspierali mnie w jej tworzeniu.
- Tak to moje. Takie młodzieńcze bazgroły - wydukałem w końcu.
- Ależ, co ty mówisz. To było świetne. Gdyby mój chłopak pisał takie wiersze to bym od razu wyszła za niego – rzuciła w ekstazie.
- Ale pewnie nie pisze, a ty i tak za niego wyjdziesz – powiedziałem nieco sarkastycznie.
- O kim ty mówisz? Przecież ja aktualnie nie mam chłopaka – zdziwiła się szczerze.
- Pamiętam, że wtedy gdy skończyliśmy reportaż z wernisażu ktoś cię odprowadzał – próbowałem się wytłumaczyć.
- Tak. Przypominam sobie. Teraz to ci się mogę przyznać, że chciałam abyś o mnie zabiegał i bałam się, że jak mnie od razu odprowadzisz to nic z tego nie wyjdzie – zaczerwieniła się. - Dziewczyno – wykrzyknąłem i pomyślałem tylko nad tym, jak to kiedyś będąc tchórzem straciłem szansę życia.
Od tej chwili zacząłem się zachowywać trochę nie jak na kleryka przystało. Całą pielgrzymkę adorowałem Asię, chociaż robiłem to dyskretnie zwłaszcza ze względu na mamę. Rozstając się wymieniliśmy się telefonami. W dwa tygodnie później spotkaliśmy się w parku przy fontannie.
- To ty tak możesz chodzić bez sutanny? – zdziwiła się na mój widok.
- Mogę, bo właśnie wystąpiłem z seminarium – powiedziałem.
- Co się stało? Nie szła ci nauka? – dziwiła się.
- Nauka szła mi całkiem dobrze, ale pojawił się w mym życiu ktoś, kto zmienił moje plany na przyszłość – mówiąc to wyciągnąłem zza siebie bukiet fiołków.
Asia rozszerzyła oczy ze zdumienia, a potem zobaczyłem jak jej wilgotnieją.
- Naprawdę? – wyrzuciła z trudem.
- Powiedziałaś, że chciałabyś się spotykać z takim poetą, jakim kiedyś byłem. Czy to nadal aktualne?
- Po tej wycieczce jeszcze bardziej. Ale co ty zrobisz ze swoimi studiami?
- Już się zapisałem na dziennikarstwo. Żal mi tylko mamy. Tak bardzo liczyła na to, że będzie miała syna księdza.
- Ważniejsze żebyś ty nie żałował - powiedziała Asia poważnie.
- Nie żałuję. Znowu piszę wiersze o miłości.
- To może usłyszę jakiś mi nieznany?
Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy na spacer przez park nie tylko recytując wiersze. I tak się zaczęło to nasze wspólne z Asią życie.