Czytano 330172 razy przez 24910 osoby. Aktualnie 23 osób.

Wierszowana miłość

Od dzieciństwa marzyłem o idealnej miłości. Kochałem o tym czytać, zwłaszcza wiersze. W końcu sam je zacząłem pisać. Pisałem o miłościach szczęśliwych ale częściej nieszczęśliwych. Nawet miałem marzenie, żeby wydać tomik wierszy. Skończyło się tym, że napisałem tekst prozą z wplecionymi wierszami jakby autorstwa głównego bohatera. Stworzyłem, więc postać pazia, który dostaje się na dwór królowej Bony i zakochuje w jednej z dam dworu.
   Tymczasem poza nieciekawym życiem szkolnym udaÅ‚o mi siÄ™ zakwalifikować do pracy w rozgÅ‚oÅ›ni radiowej. Najpierw przeszedÅ‚em testy w studiu, które okazaÅ‚y siÄ™ dla mnie caÅ‚kiem pomyÅ›lne, zarówno pod wzglÄ™dem dobrego brzmienia mojego gÅ‚osu za poÅ›rednictwem radia, jak też bezbłędnego i z dobrÄ… intonacjÄ… czytania. NastÄ™pnie dostaÅ‚em pierwsze zadanie, które miaÅ‚em realizować z pewnÄ… dziewczynÄ….
      - Cześć! Jestem Asia. Mamy zrobić reportaż o wernisażu tej znanej malarki, która wróciÅ‚a z zagranicy do naszego miasta.
      - Cześć – wybÄ…kaÅ‚em z trudem, bo dziewczyna od razu wydaÅ‚a mi siÄ™ speÅ‚nieniem marzeÅ„ o moim ideale.
   W trakcie tej pracy moja sÅ‚abość do dziewczyny jeszcze siÄ™ pogłębiÅ‚a, ale nie potrafiÅ‚em zrobić niczego aby nas do siebie zbliżyć. JakoÅ› udaÅ‚o nam siÄ™ zrobić ten reportaż i kiedy już skoÅ„czyliÅ›my pracÄ™ w studio zdobyÅ‚em siÄ™ na odwagÄ™ by zaproponować:
      - Ciemno już! Może pozwolisz, że ciÄ™ odprowadzÄ™?
      - O nie. DziÄ™ki za troskÄ™, ale mój chÅ‚opak obiecaÅ‚ przyjść po mnie.
   To mi kompletnie podcięło skrzydÅ‚a. Nie potrafiÅ‚em wyobrazić sobie konkurowania o wzglÄ™dy dziewczyny. MyÅ›laÅ‚em zresztÄ…, że podobnie jak ja zakochuje siÄ™ tylko raz. Nie odważyÅ‚em siÄ™ już wiÄ™cej pojawić w rozgÅ‚oÅ›ni. UlegÅ‚em też namowom mamy i poszedÅ‚em na pielgrzymkÄ™ do CzÄ™stochowy. Nawet mi siÄ™ spodobaÅ‚o i pomyÅ›laÅ‚em, że już na tej ziemi nie znajdÄ™ miÅ‚oÅ›ci, wiÄ™c jedyne, co mi pozostaje to zwrócić siÄ™ do Boga. W tym stanie ducha wybór seminarium duchownego wydaÅ‚ mi siÄ™ zupeÅ‚nie naturalny. Kiedy byÅ‚em już po drugim roku mama poprosiÅ‚a mnie bym udaÅ‚ siÄ™ z niÄ… na pielgrzymkÄ™ do Ziemi ÅšwiÄ™tej.
   Kiedy siedziaÅ‚em w samolocie gotowym do wylotu do Izraela nagle usÅ‚yszaÅ‚em:
      - Maciek! To ty?
   GÅ‚os ten pochodziÅ‚ od przechodzÄ…cej dziewczyny. Tej samej, w której przed laty siÄ™ zakochaÅ‚em. Nie miaÅ‚em jak uciec od kontaktu z AsiÄ…, bo okazaÅ‚o siÄ™, że jest też w tej niewielkiej pielgrzymkowej grupie i wkrótce doszÅ‚o do rozmowy:
      - Dlaczego tak nagle zniknÄ…Å‚eÅ›? Wtedy z rozgÅ‚oÅ›ni – pytaÅ‚a.
      - MiaÅ‚em kÅ‚opoty rodzinne – odpowiedziaÅ‚em wymijajÄ…co.
      - WidzÄ™, że chcesz zostać ksiÄ™dzem. Nigdy nie myÅ›laÅ‚eÅ›, żeby siÄ™ ożenić? – byÅ‚a w niewygodny dla mnie sposób dociekliwa.
      - KiedyÅ› marzyÅ‚em o ziemskiej miÅ‚oÅ›ci. Nawet pisaÅ‚em wiersze – staraÅ‚em siÄ™ uciec w rozmowie od rzeczywistoÅ›ci.
      - Kocham wiersze. Może mi przedstawisz jakiÅ› swój?
   TrochÄ™ siÄ™ musiaÅ‚em przeÅ‚amać, ale wyrecytowaÅ‚em jeden z sonetów, który jakoÅ› wryÅ‚ mi siÄ™ w pamięć. Wtedy Asia rozszerzyÅ‚a oczy szeroko.
      - Ależ ja znam ten wiersz. To na pewno twój?
      - SkÄ…d go możesz znać? – zdziwiÅ‚em siÄ™.
      - Z bloga „Przygody pazia SÅ‚awka na dworze królowej Bony”. To nie ty pisaÅ‚eÅ›? Nie znasz tego? – byÅ‚a bardzo dociekliwa.
   ZrobiÅ‚em siÄ™ czerwony jak burak. CzuÅ‚em siÄ™ jak sztubak przyÅ‚apany na niecnym uczynku, bo zapomniaÅ‚em, że tÄ™ historiÄ™ pisaÅ‚em w Internecie korzystajÄ…c z maÅ‚ego grona przyjaciół, którzy wspierali mnie w jej tworzeniu.
      - Tak to moje. Takie mÅ‚odzieÅ„cze bazgroÅ‚y    - wydukaÅ‚em w koÅ„cu.
      - Ależ, co ty mówisz. To byÅ‚o Å›wietne. Gdyby mój chÅ‚opak pisaÅ‚ takie wiersze to bym od razu wyszÅ‚a za niego – rzuciÅ‚a w ekstazie.
      - Ale pewnie nie pisze, a ty i tak za niego wyjdziesz – powiedziaÅ‚em nieco sarkastycznie.
      - O kim ty mówisz? Przecież ja aktualnie nie mam chÅ‚opaka – zdziwiÅ‚a siÄ™ szczerze.
      - PamiÄ™tam, że wtedy gdy skoÅ„czyliÅ›my reportaż z wernisażu ktoÅ› ciÄ™ odprowadzaÅ‚ – próbowaÅ‚em siÄ™ wytÅ‚umaczyć.
      - Tak. Przypominam sobie. Teraz to ci siÄ™ mogÄ™ przyznać, że chciaÅ‚am abyÅ› o mnie zabiegaÅ‚ i baÅ‚am siÄ™, że jak mnie od razu odprowadzisz to nic z tego nie wyjdzie – zaczerwieniÅ‚a siÄ™.    - Dziewczyno – wykrzyknÄ…Å‚em i pomyÅ›laÅ‚em tylko nad tym, jak to kiedyÅ› bÄ™dÄ…c tchórzem straciÅ‚em szansÄ™ życia.
   Od tej chwili zaczÄ…Å‚em siÄ™ zachowywać trochÄ™ nie jak na kleryka przystaÅ‚o. Całą pielgrzymkÄ™ adorowaÅ‚em AsiÄ™, chociaż robiÅ‚em to dyskretnie zwÅ‚aszcza ze wzglÄ™du na mamÄ™. RozstajÄ…c siÄ™ wymieniliÅ›my siÄ™ telefonami. W dwa tygodnie później spotkaliÅ›my siÄ™ w parku przy fontannie.
      - To ty tak możesz chodzić bez sutanny? – zdziwiÅ‚a siÄ™ na mój widok.
      - MogÄ™, bo wÅ‚aÅ›nie wystÄ…piÅ‚em z seminarium – powiedziaÅ‚em.
      - Co siÄ™ staÅ‚o? Nie szÅ‚a ci nauka? – dziwiÅ‚a siÄ™.
      - Nauka szÅ‚a mi caÅ‚kiem dobrze, ale pojawiÅ‚ siÄ™ w mym życiu ktoÅ›, kto zmieniÅ‚ moje plany na przyszÅ‚ość – mówiÄ…c to wyciÄ…gnÄ…Å‚em zza siebie bukiet fioÅ‚ków.
   Asia rozszerzyÅ‚a oczy ze zdumienia, a potem zobaczyÅ‚em jak jej wilgotniejÄ….
      - NaprawdÄ™? – wyrzuciÅ‚a z trudem.
      - PowiedziaÅ‚aÅ›, że chciaÅ‚abyÅ› siÄ™ spotykać z takim poetÄ…, jakim kiedyÅ› byÅ‚em. Czy to nadal aktualne?
      - Po tej wycieczce jeszcze bardziej. Ale co ty zrobisz ze swoimi studiami?
      - Już siÄ™ zapisaÅ‚em na dziennikarstwo. Å»al mi tylko mamy. Tak bardzo liczyÅ‚a na to, że bÄ™dzie miaÅ‚a syna ksiÄ™dza.
      - Ważniejsze żebyÅ› ty nie żaÅ‚owaÅ‚    - powiedziaÅ‚a Asia poważnie.
      - Nie żaÅ‚ujÄ™. Znowu piszÄ™ wiersze o miÅ‚oÅ›ci.
      - To może usÅ‚yszÄ™ jakiÅ› mi nieznany?
   ChwyciÅ‚em jÄ… za rÄ™kÄ™ i poszliÅ›my na spacer przez park nie tylko recytujÄ…c wiersze. I tak siÄ™ zaczęło to nasze wspólne z AsiÄ… życie.
   

Czytaj dalej: "Jolka"

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.