Tekst Patent na dziewczynÄ™
liczący 7255 znaków był czytany 787 razy
Strona Alana Bita
Patent na dziewczynÄ™
Ster lewo. Zwrot przez rufę – krzyknąłem do załogi.
Patrząc w kierunku dziobu zobaczyłem jak pomarańczowy przedmiot na tafli jeziora przesuwa się prosto na kurs mojej łodzi.
- Ster zero. Tak trzymaj. Podjąć człowieka z lewej burty! – rzuciłem kolejne komendy.
I już po chwili kapok imitujący „człowieka za burtą†wylądował na pokładzie. Dostrzegłem zadowolenie egzaminatora i z ulgą oddałem komendę kolejnemu kursantowi, przejmując od niego ster tej dwumasztowej łódki. Wyglądało na to, że mój kilkumiesięczny wysiłek, aby zdobyć stopień sternika jachtowego, nie poszedł na marne.
Ten sukces trochÄ™ za bardzo mnie odprężyÅ‚. ZdajÄ…cy po mnie Marcin, zbyt późno wydaÅ‚ komendÄ™ sternikowi, a ja doÅ‚ożyÅ‚em do tego jeszcze swój brak koncentracji i w efekcie staranowaliÅ›my „czÅ‚owieka za burtÄ…â€. Egzaminator byÅ‚ nieugiÄ™ty i Marcin nie zdaÅ‚.
Zaraz po egzaminie podszedłem do niego przepraszając za swój błąd:
- To nie twoja wina – rzucił Marcin.
- Czuję jednak, że jestem twoim dłużnikiem – powiedziałem. – Jakbym mógł coś dla ciebie zrobić...
- Jeśli tak… To może wybrałbyś się z nami za dwa tygodnie w rejs na Mazury? Moja dziewczyna Monika bardzo chciałaby popłynąć, ale przez ten egzamin, żadne z nas nie ma uprawnień żeglarskich. Tylko 10 dni…
Trochę mi była nie na rękę jego propozycja. Właściwie nie znałem go dobrze i miałem wrażenie, że jest typem "luzaka". A z kimś takim nie jest dobrze znaleźć się na jeziorze w złą pogodę… Z drugiej jednak strony Marcin miał zapłacić za ten jacht, więc miałbym właściwie darmowy wyjazd. Dlatego zgodziłem się.
Po dwóch tygodniach wyruszyliśmy więc we dwóch do Giżycka. Monika, dziewczyna Marcina, miała do nas dojechać dzień później. Po całonocnej podróży pociągiem prosto z dworca udaliśmy się na przystań żeglarską, gdzie już czekała na nas żaglówka. Noc spędziliśmy we dwóch w czteroosobowej kabinie.
Obudziło nas rano pukanie w okienko kabiny. Wyjrzałem i wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Monikę. Jej piękna twarz, zgrabna sylwetka i zniewalający uśmiech od razu zrobiły na mnie spore wrażenie. Teraz musiałem uważać, by zbytnio się w nią nie gapić, zwłaszcza gdy paradowała w stroju plażowym.
Pierwsze dni minęły zupełnie spokojnie. Większość czasu spędzaliśmy na wodzie, a dopiero wieczorem schodziliśmy na ląd posiedzieć przy ognisku. Któregoś popołudnia próbowaliśmy dopłynąć do dzikiego brzegu.
- Wyciągnij miecz! - wydałem komendę.
Marcin zaczął kręcić korbką do wyciągania miecza lecz w pewnej chwili usłyszeliśmy łoskot spod dna łodzi, i korbka zaczęła się sama kręcić.
- Do diabła! - zakląłem.
- Co się stało? - zapytała Monika.
- Zerwał się miecz.
- I co teraz?
- Rzuć kotwicę – skinąłem na Marcina. - Musimy pozostać na wodzie do rana, a jutro kupić gdzieś nową linkę.
Szczęście nam sprzyjało. Następnego dnia zobaczyłem, że przy pobliskim brzegu cumuje jakaś inna żaglówka. Jej załoga ochoczo przyszła nam z pomocą. Nowo poznani daniel i Robert mieli zapasową linkę i pomogli nam w wymianie miecza. W ramach wdzięczności zaprosiliśmy ich na obiadI od tej pory nasze łodzie już się nie rozstawały.
Któregoś wieczoru chłopcy urządzili na swojej łódce mocno zakrapianą imprezę. Marcin z Moniką dołączyli do nich, ale ja nie miałem ochoty. Ułożyłem się na jednej z koi z książką, ale zamiast czytać wsłuchiwałem się w wiatr delikatnie głaszczący taflę wody. W pewnej chwili ciszę przerwał znajomy odgłos kroków. To była Monika.
- Sama wracasz? - zapytałem, siląc się na obojętność.
- Na to wygląda. Panowie narzucili zbyt szybkie tempo - odparła ze śmiechem.
- Myślałem, że jesteś bardziej rozrywkową dziewczyną – zażartowałem.
- Lepiej spójrz na siebie - wtrąciła.
- W ogóle się nie pojawiłeś.
- No cóż. Miałem książkę do skończenia – uniosłem do góry grube tomiszcze.
- Typowy wykręt odludków.
Przez kolejne dwie godziny rozmawialiśmy na przeróżne tematy. I choć pływaliśmy razem już od tygodnia, to tak naprawdę nie mieliśmy się okazji lepiej poznać. Oczywiście, starałem się wypaść jak najlepiej, rzucałem dowcipami i prawie cały czas gadałem. I bardzo się pilnowałem, żeby nie pokazać Monice jak bardzo mi się podoba…Może byłem głupi, za dwa dni kończył się rejs, a ja nie miałem odwagi, żeby poprosić ją o numer telefonu.
Naszą rozmowę przerwało nagłe wtargnięcie Marcina. Był tak pijany, że sturlał się do kabiny. Był Zmierzył nas półprzytomnym wzrokiem i wychrypiał:
- Podrywałeś ją?!
- Stary, o co ci chodzi…
- Na pół jeziora było słychać jak się chichrałaś – wybełkotał wściekły. – Najpierw przez ciebie nie zdaję egzaminu, a teraz jeszcze dobierasz się do mojej dziewczyny…
- Marcin, jesteś pijany – powiedziała chłodno Monika.
- Milcz, dziwko! – podniósł pięść do góry, jakby chciał ją uderzyć.
Złapałem go za ręce. To go jeszcze bardziej rozjuszyło. Zaczął kląć .
- Zabieraj się z mojej łódki! – kiedy go puściłem.
- Jak chcesz dalej pływać bez sternika?!
- Sam potrafię! Gdyby nie ty, zdałbym ten pieprzony egzamin i by cię tu nie było. Wynoś się ale już – zaczął wyrzucać z szafki moje rzeczy.
Nagle się wywrócił i… już nie podniósł. Zasnął.
Stałem pośrodku kajuty, nie do końca wiedząc, co zrobić. Za to Monika nie miała wątpliwości.
- Powinieneś spakować się i zniknąć…
- A ty?
- Dam sobie z nim radÄ™. To nie pierwszy raz.
- To dlaczego jeszcze z nim jesteś? Taka dziewczyna jak ty mogłaby mieć każdego. Ja sam… - urwałem, bo zauważyłem, że się zapędziłem.
- Ty… - spojrzała na mnie trochę zdziwiona.
- Tak… ja…
- Pomogę ci się spakować – rzuciła niespodziewanie, co sprawiło, ze już nie miałem odwagi się odzywać
Po kwadransie zszedłem na brzeg z plecakiem na ramionach i ruszyłem w stronę najbliższej wioski. A stamtąd do miasteczka, gdzie była stacja kolejowa. Byłem tam chwilę po piątej rano. Przez całą drogę myślałem o Monice i o tym, czemu jest z kimś takim jak Marcin. Uznałem, że sprawdza się moja teoria - naprawdę fajne dziewczyny są najczęściej z kompletnymi dupkami...
Na stacyjce zdrzemnąłem się na jednej z ławek. Niespodziewanie obudziło mnie lekkie szarpnięcie. To była… Monika. Spojrzałem na zegarek. Zbliżało się południe.
- Długo tak masz zamiar spać?
- Co tu robisz?
- Siedzę i pilnuję, żeby cię nie okradli.
- A Marcin?
- Pomogłam mu doprowadzić jacht do najbliższej przystani i pożegnałam się.
- Nie był zdziwiony?
- Nawet bardzo. Zresztą pewnie uważa, że wrócę.
- A ty?
- A ja wykombinowałam sobie, że masz najbliżej na tę stację i tu cię pewnie znajdę. I… będziemy mogli dokończyć naszą wczorajszą rozmowę…
Od tego spotkania na dworcu zmieniłem swoją teorię, że naprawdę fajne dziewczyny są tylko z dupkami.
A w przyszłym roku planujemy z Moniką popłynąć w rejs tylko we dwoje.
Åukasz