Tekst WieÅ›
liczący 1588 znaków był czytany 64 razy
Strona Alana Bita
WieÅ›
Urodziłem się i mieszkam w mieście, ale w dzieciństwie często odwiedzaliśmy rodzinne gospodarstwo ojca. Tata „od zawsze†miał samochód, więc pokonywanie odległości 60km było fraszką. Zwykle wyruszaliśmy niedzielnym porankiem i wracaliśmy wieczorem lub nocą. Ale na świeta lub w wakacje bywaliśmy dłużej.
Wieś w PRLu różniła się od tej dzisiejszej. Zaraz po tym jak tata wyprowadził się z ojcowizny do miasta przywiózł w prezencie nieco techniki. Wieś była wtedy jeszcze niezelektryfikowana więc skonstruował niewielki wiatrak, który potrafił produkować trochę energii elektrycznej. Starczało jej zaledwie na zasilenie lichego oświetlenia i radioodbiornika. Niewielki akumulator pozwalał przetrwać czas bez wiatru. Ja już tego nie pamiętam, bo wieś wkróce zelektryfikowano, a nawet na jej krańcach poprowadzono linię wysokiego napięcia. Pamiętam maszyny parkujące na podwórku wujka, które ją wznosiły. Jednak z wodociągiem i kanalizacją trzeba było czekać wiele lat, tak, że symbolem tej wsi był dla mnie drewniany wychodek za obórką. W promieniu kilku metrów od niego rozchodził się nieprzyjemny zapach. I chociaż dzisiaj wieś ta nie ma wodociągu i kanalizacji z prawdziwego zdarzenia to dzięki studni artezyjskiej i wielkiemu zbiornikowi szambo infrastruktura sanitarna domu jest dzisiaj nie do odróżnienia od tej miejskiej.
Przyznam, że lubiłem prace w gospodarstwie. I te w obejściu i te w polu. Pozwalały odpocząć skołatanej nadmiarem nauki głowie. Miło wspominam wieś, zwłąszcza tę dawną.